czwartek, 17 stycznia 2013

Tajemniczy składnik

Jedną z moich słabości (która niestety ma też swoje skutki uboczne) jest jedzenie słodyczy. Jestem otwarta na wszystkie smaki i konsystencje. Te czekoladowe, owocowe, płynne, galaretkowate, twarde, miękkie, różowe a nawet zielone. Z kremem, polewą, orzeszkami, na ciepło i na zimno. Zjem dosłownie wszystko. A przynajmniej do niedawna tak myślałam. Mój koszmar zaczął się niedługo po przyjeździe do Szwecji. To był dzień, w którym zjadłam pierwszego muffina. Wszystko wyglądało jak zazwyczaj. Zwykła babeczka, posypana cynamonem. Zakładałam, że w środku są jabłka. Ja przynajmniej bym je dodała gdyby muffin był mojej produkcji. Niczego nie świadoma, zrobiłam sobie kawkę, z mleczkiem, tak jak lubię. Teraz kiedy mój zestaw obowiązkowy był już gotowy mogłam spokojnie zasiąść do konsumpcji. Pierwszy gryz i coś mi nie pasuje. Mhmm dziwny smak. Wydaje się być znajomy, ale jednak nie do końca mi pasuje w tej oto babeczce. Decyduję się wziąć drugiego kęsa. Przeżuwając w zadumie, próbuję nazwać aromat, który przyczepił się do moich kubek smakowych. Zwoje mózgowe pracują na najwyższych obrotach, przeszukuję tony informacji zawartych w Makulkowej świadomości, skupiam się, napinam i ta dam! Jest! KARDAMON. To właśnie ten smak, który dominuje w babeczce. Ale zaraz, kardamon? Jak podaje moje ulubiona Wikipedia:Kardamon- Roślina przyprawowa - nasiona są przyprawą znaną jako kardamon zielony (kardamon czarny to Amomum subulatum), jedną z najdroższych (tuż po szafranie). Kardamon nazywany jest królową przypraw, obok króla przypraw czarnego pieprzu. Ma łagodny aromat i intensywny korzenny smak z wyraźną nutą kamfory. Abstrahując od tego, że nie wiem jak smakuje kamfora, do tej pory wydawało mi się, że przyprawę tą dodaje się raczej do dan mięsnych. No dobrze. Słyszałam jeszcze o kawie z kardamonem. Nie zmienia to faktu, że po raz pierwszy spotkałam się z "nutą kamfory" w wypiekach. Postanowiłam wziąć trzeciego gryza, by powtórnie przeanalizować temat, tym razem pod kątem tego czy w ogóle mi to smakuje. Ponieważ nie byłam do końca przekonana, musiałam wziąć czwartego kęsa i wtedy stwierdziłam, że dziękuję, ale to nie dla mnie. Aromat jest tak intensywny, że czuje jakby ktoś mnie atakował w biały dzień na stacji metra, w godzinach szczytu. No trudno, świat się nie kończy, po prostu następnym razem nie kupię muffina z kardamonem. Ha ha! Łatwo mówić, trudniej zrobić! Otóż moi drodzy. Sęk w tym, że kupić słodki wypiek bez tej przyprawy jest w Szwecji rzeczą bardzo karkołomną. Nie zliczę ileż to razy nadziałam się na kardamon, sięgając po jakąś bułeczkę, rogalika, ciasto czy inne takie. Doszło do tego, że za każdym razem gdy ktoś mnie częstuje pytam się o skład. I Buk mi świadkiem, że żaden Szwed mi nie odpowiedział. Są tak przyzwyczajeni do tego smaku, że nawet nie rozróżniają czy to kardamon czy nie. Ostatnio kupiłam kolejne ciastko zwane "semla". To tradycyjny wypiek z okazji tłustego wtorku, o którym Wam niedługo zresztą napiszę. Ciastko kupiłam na próbę, żeby sprawdzić smak i zrobić zdjęcia. Problem w tym, że kolejny raz o moim planie cyknięcia paru fotek przypomniałam sobie dopiero po fakcie zjedzenia obiektu, który miałam filmować. No ale do rzeczy. Semla wygląda trochę jak nasz polski ptyś i zawiera w sobie sporą ilość kremu, pomyślałam więc, no way, że znajdę tam to brązowe świństwo. Jakże się myliłam. Znalazłam. Ta sytuacja odarła mnie ze wszelkich złudzeń. Co prawda można dostać tutaj inne słodycze. Są wyjątki i można się nimi najeść. Ale gdy wchodzisz do takiej prawdziwej piekarni, gdzie tak pięknie pachnie i z półek wołają do Ciebie te wszystkie bulle, nie chcesz się zadowalać muffinem z Express Caffe albo wafelkiem Kex. Odkąd tu przyjechałam kardamon kojarzy mi się z jednym, a sięgając po ciastko czuję w sobie narastający lęk....Jak ja tęsknie za polskim pączkiem z różą! A Wy lubicie kardamon w słodkich wypiekach?

2 komentarze:

  1. Wiadomo, polskie pączki z różą są pycha. Ale kardamon daje radę. Bardzo lubię taki odświeżający koktajl z kardamonem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No...ale jak ja nie lubię to co? Pozostaje mi sie chyba przyzwyczaić, albo zmienić kraj. :)

    OdpowiedzUsuń